poniedziałek, 9 stycznia 2012

Metoda wodna.

 Jest do dupy. W lodówce znowu hula wiatr. To jeszcze bym zniosła, ale dla nałogowca jest  rzecz gorsza, niż brak produktu spożywczego- brak papierosów. Ostatnią fajkę wypaliłam rano, i teraz każda komórka mojego ciała wyje o nikotynę. Znalazłam starą paczkę tabaki kaszubskiej, i zaraz zapodaliśmy sobie z chłopakiem po niuchu. W najgorszym wypadku chociaż psychikę się oszuka.
Znam metodę na problemy, na stan "właśnie los kopnął mnie w dupę butem z ostrym czubkiem". Jest to tak zwana metoda wodna czyli "wypłukiwanie". Najlepsze na stany umiarkowane są płukanki chmielowe, płukanki żytnie zalecam tylko w stanie krytycznym. Ale na lekarstwo nie ma kasy. Nawet butelki już sprzedane. Butelki to ostatnie koło ratunkowe w kryzysie. Kiedyś wynieśliśmy z moim chłopakiem 99 sztuk naraz bijąc rekord sklepiku osiedlowego.
Marzy mi się fajka, browary i wielka golona z chrzanem. Dzisiaj ich nie dostanę, ale będę trwać dalej i pewnego dnia, może już niedługo los ześle mi te dobrobyty. Ja dokonam spożycia, beknę i doznam nasycenia- czego i wam życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz