Komunikował, że siedzi przy barze i pije, a w jego głowie kłębią się czarne myśli. Zalecał nam przyjazd w miejsce jego pobytu w celu uniknięcia przełożenia tych myśli na czyny.
Rudy wykazywał głęboki poziom zgnębienia, więc od razu doszliśmy do wniosku, że to uniwersytet w końcu znalazł sposób, żeby się od niego uwolnić. Sześć lat, które spędził na drugim roku poznańskiej uczelni spowodowało tak głębokie przywiązanie, że nagłe zerwanie tej pępowiny mogłoby skończyć się tragicznie. Rudy większą część roku akademickiego spędza w barze, gdzie pije napoje alkoholowe i zaprzyjaźnia się.
Pod koniec sesji zjawia się na dyżurach u wykładowców ze stosownymi papierami usprawiedliwiającymi liczne absencje i jęczy. Jest bardzo skuteczny.
Może po raz pierwszy coś poszło nie tak -dywagujemy- i co wtedy?
Studiowanie jest sensem jego życia, powołaniem. Szukać pracy, to w jego przypadku wysiłek nie wart zachodu. Znam go od lat i wiem, że na stałej posadzie nie wytrzymałby dłużej niż kilka dni. Dotąd nigdy nie wytrzymywał.
Myślę sobie- taki cios. Trzeba opuścić kanapę i jechać ratować to co z niego zostało. Pojechaliśmy.
Kiedy dochodziliśmy do spelunki, w której według wcześniejszych ustaleń na barze znajdziemy Rudego w agonii, okazało się, że ten opuścił już lokal i stoi teraz na rogu ulicy. Światło latarni wydobywa dziwną poświatę wokół jego kędziorów i zażółca mu twarz. Jest z nim dwóch dorodnych funkcjonariuszy. Do teraz nie znam powodów zatrzymania, może chcieli go tylko spisać, a może wywieźć na izbę, gdzie trzeźwiał by sobie do rana. Pośpieszyliśmy się za nim wstawić. Nie jego wina, że wygląda jak handlarz narkotyków, stręczyciel prawie uczciwych kobiet. Został spisany, sprawdzony i wypuszczony na wolność prosto w nasz opiekuńcze ramiona.
Zapytany, wyjaśnił, że cierpi bo jego związek wisi na włosku. Miał tyle kobiet, że można by ożenić małą wieś, ale to jeden z tych nielicznych przypadków kiedy mu zależy.
Rudy ma problem z dotrzymywaniem słowa, zwłaszcza, gdy słowo głosi "Przestań pić". To dobry człowiek i toczy ze sobą ciągłe walki. Walki są krwawe, i pozostawiają rany. Każdy wie, że rany trzeba dezynfekować, żeby nie było bakterii i nic nie zaczęło gnić.
Ciekawe czy to on jeszcze trzyma butelkę, czy to już butelka trzyma jego?
Rudy znowu zgrzeszył, bo wypił i zaprasza nas teraz na libację. Pieniądze nie stanowią problemu bo ma kreski w wielu barach, a nasze towarzystwo zapewni mu poczucie bezpieczeństwa. Byliśmy tu i tam. Piliśmy piwo, wściekłe psy i takie różowe coś w formie strzała. Potem zabraliśmy go do domu, żeby położyć go spać, a rano obserwować czy można go już wypuścić samego w świat. W domu piliśmy dalej i robiliśmy zdjęcia, które rano okazały się niezbyt wyraźne.
Żeby go rozbawić otworzyłam mu piwo fletem prostym plastikowym.
Otwieram piwo większością przedmiotów dostępnych w zasięgu ręki. Umiejętność tą rozwinęłam z lenistwa.
Poszliśmy wkońcu spać we troje, nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Mamy małe łóżko, ale widać już przywykłam do jego obecności bo dobrze mi się spało. Daliśmy go w środek bo mocno grzeje.
Rano mieliśmy kace i lęki. Rudy skarżył się, że się nie poci, więc nie pozbędzie się toksyny.
Zdjęcia zamieszczone na portalu społecznościowym wywołały słuszne oburzenie obecnej "narzeczonej". Rudy paradował na nich w bieliźnie nocnej, na którą składały się kalesony i grał na flecie. Na innym jest w obsypany indeksami- moimi i P., to tylko część kolekcji, w domu mam kolejne. Bo ja jeszcze nie odkryłam co chcę w życiu robić, więc szukam.
Kiedy Rudy z grubsza wyzdrowiał to zadzwoniła jego kobieta, więc pożegnał się z nami i pobiegł się pokajać.
Przewiduję, że taka sytuacja może się powtórzyć, dlatego kupię szczoteczkę do zębów. To szlachetna rzecz wykazywać troskę o stan uzębienia przyjaciół. Nie chcę, żeby próchnica zaatakowała go na moim terenie.Tu jest jego bezpieczny dom.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń