czwartek, 23 lutego 2012

Wewnętrzna emigrantka.

Mam tendencję do skupiania się na konsekwencjach.
To jest niedobra przypadłość skutkująca paraliżem działania.
Usiadłam dzisiaj przed laptopem w celu napisania wniosku do urzędu o dofinansowanie działalności i zapoznania się z nowym regulaminem. Wzięłam do ręki długopis, żeby sobie zanotować najbardziej istotne spostrzeżenia i już po dziesięciu minutach miałam ochotę wbić go sobie w ucho. Państwo teoretycznie wyciąga do ciebie rękę, ale praktycznie wali cię po łapie linijką. Regulamin jest niejasny, a ilość wszelkich pieczątek, zaświadczeń, certyfikatów i umów w oryginałach zaporowa. Mam im to wszystko dostarczyć w zębach, jednocześnie podpisując zaświadczenie o wszelkich możliwych konsekwencjach w sytuacji gdyby coś poszło nie tak.
No i wyobraziłam sobie te wszystkie konsekwencje tak jak tylko ja potrafię. Nie są to więc tylko problemy finansowo- prawne, ale idąc dalej wręcz rozkład rodziny.
Mam tendencję do scenariuszowego galopowania na oślep, a potem popadania w stan lękowy. A najciekawsze jest to, że jak tylko samodzielnie się zastraszę to wpadam w ciąg czytelniczy. Biorę powieść i odłączam się z życia, podłączając się do fikcji. Tam bezpieczna jako obserwator żyję sobie radośnie czyimś życiem.
To straszne...idę sobie poczytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz